
Może też nie zauważyliście, że F-22, B-2 i będące obecnie pod dużym znakiem zapytania F-35 to są maszyny do atakowania celów punktowych a nie nalotów dywanowych?
A ile takich jest w Iranie? No i tak poza tym to na ile "nalotów" wystarczy im sił i zdolności technicznych? Nie porównujmy może lat dziwięćdziesiątych ze współczesnością bo - przynajmniej w zakresie sił konwencjonalnych "moc" USA jest dziś dużo mniejsza.
Zarówno US jak i Izrael zdają sobie bardzo dobrze sprawę, że mimo wciąż przewagi lotniczej niewiele tą drogą mogą ugrać - za to mogą sprowokować najrózniejsze formy asymetrycznych "odpowiedzi", których się nazwyczajniej w świecie obawiają.
I każdy by się tego obawiał bo jak uczy - najwyraźniej u nas komletnie nieznana historia tego jak państwa leżące na terenie Iranu wojny prowadzą jest się czego obawiać - zaprawdę... Gdyby było inaczej wojna tam odbyłaby się naprawdę dawno temu - choćby za będących wtedy u szczytu potęgi militarnej USA za wielkiego aktora

Nie bądżcie więc Towarzyszu jak późny Nadtowarzysz Lenin, który wierząc w potęgę elektryfikacji i elektryczności - oczywiscie w amierykańskim wydaniu - upatrywał w niej panaceum na wszelkie problemy swego kraju i świata tak w ogólności. F- 35 to tylko pomysł na biznes - zresztą wymyślony wieki temu i jako taki wcale nie wymaga aby to miało działać na serio. Oczywiście może działać - ale dopiero w połączeniu z nowościami, którymi akurat amierykańce specjalnie się nie chwalą i wtedy może być niezwykle wręcz efektywny - ale to i tak nie niweluje możliwej formy responsu. Powiem tak - gdyby Adolf w latach wojny miał w swoim arsenale tyle i tak destrukcyjnych niespodzianek gotowych na już zapewne Alianci by się 1000 razy zastanowili nad zrzucieniem bodaj bombki na Niemcy... Po prostu każdy konflikt ma swoją specyfikę...